Poitin, czyli bimber po irlandzku

Poitin, czyli bimber po irlandzku - miniatura

Zanim na Zielonej Wyspie pojawiła się whisky, tubylcy pędzili w małych miedzianych kociołkach trunek zwany poitín lub potcheen. Szacuje się, że tradycja destylacji może mieć 1000 lat. Nazwa destylatu pochodzi od wspomnianego kociołka ("pota" to po irlandzku kocioł, garnek). Druga jego nazwa to moonshine ("księżycówka") - poitin pędzono głównie pod osłoną nocy, dlatego że bimbrownictwo było nielegalne. Gorzelnicy, rzecz jasna, nie płacili podatku od swojego produktu. Niektórzy traktowali to jako wyraz buntu przeciwko angielskiej dominacji na wyspie. Spirytus powstawał ze zboża lub ziemniaków.
Obecnie poitin powstaje ze słodu jęczmiennego i destylowany jest w alembikach. W przypadku trunku rodem z Cooley jest to trzykrotna destylacja. Efektem jest mocny, bo aż 65%, poitin o zdecydowanym bukiecie i smaku. Pod względem aromatów przypomina nieco Grappę. Zapach destylatu kojarzy się z przyprawami (pieprz, goździki), suszonymi owocami i słodem. W smaku zaskakująco delikatny, pomimo deklarowanej mocy 65%. Urzeka subtelną słodyczą kojarzącą się z rodzynkami, skórką pomarańczy i odrobiną karmelu. Finisz rozgrzewający, bardzo przyjemny.


Laphroaig 10YO

Laphroaig 10YO - miniatura

Islay to miejsce narodzin chyba najbardziej bezkompromisowych whisky w Szkocji. Wszystko za sprawą techniki suszenia słodu jęczmiennego dymem palonego torfu. Faktem jest, że takiej metody używa się nie tylko na Islay, ale tylko tam efekt tego zabiegu jest tak niesamowity. Whisky pachną wodorostami, jodyną, dymem z ogniska lub smołą.
Jedną z działających na wyspie destylarni jest Laphroaig (wym. la'froig). W jej murach powstaje 10 letni destylat, który miałem okazję pić. Przyznać muszę, że była to czysta przyjemność. Była to też pierwsza whisky, która mnie tak zaskoczyła zapachem i smakiem.
Gdy otworzyłem butelkę uniósł się zapach... apteczki, plastrów i - co wtedy zdziwiło mnie najbardziej - jodyny. Magia zaczęła się dziać, kiedy ów "eliksir" wlałem do kieliszka. Złoty płyn, rozlewając się po szklanych ściankach kieliszka, spłatał zmysłom kolejnego figla. Nos uderzyła woń drewna, olejków drzewnych, po czym zmieniła się w morską wodę i wyrzucone na brzeg wodorosty. Nieśmiały okazał się dym, który podobnie jak orzechy był tylko tłem, muskając zaledwie mój nos. Ta złożoność dała o sobie znać, kiedy w końcu zatopiłem kubki smakowe Laphroaig'iem. Początek był subtelny i delikatny. Przywitała mnie waniliowa słodycz, po czym pojawił się w końcu ośmielony dym zbalansowany dębiną. Finisz okazał się odrobinę pikantny. W ustach pozostało nieco smolistego posmaku ze szczyptą soli.
Jeżeli nie lubicie nudy i banału - Laphroaig będzie idealnym wyborem.


Glenfarclas 10YO

Glenfarclas 10YO - miniatura

Kolejną propozycją dla Państwa jest uznana whisky single malt z regionu Speyside. Mowa o dziele z destylarni Glenfarclas w wersji 10-letniej. Jt. pozycja obowiązkowa dla osób zaczynających swą przygodę z whisky single malt.
Glenfarclas 10YO to kompozycja bardzo kremowa, pachnąca biszkoptem, ogrzana dłońmi otwiera się miodem, wanilią i sokiem gruszki.
W smaku wyczuwalne przyprawy, głównie cynamon i goździki. Długi, gładki i delikatny, z trwającym posmakiem dymu finisz.


Redbreast 12YO

Redbreast 12YO - miniatura

Single Pot Still Whiskey jest dla Irlandii kategorią unikatową i postrzeganą jako kwintesencja irlandzkiej whiskey. Powstaje z zacieru ze słodowanego i niesłodowanego jęczmienia, który jest potrójnie destylowany w tradycyjnych, miedzianych alembikach – "Pot Still".
Redbrest (Raszka) to jedyny ptaszek, który śpiewa przez całą ciemną irlandzką zimę, i które decydują się zostać w Irlandii na cały okres jej trwania. To ich wytrwały duch zainspirował twórców opisywanej dzisiaj przez nas whisky do nadania jej nazwy Redbreast.
Redbrest 12YO dojrzewa w beczkach po sherry, co nadaje jej charakterystycznej pełni i bogactwa aromatów. W nosie pieprzne i owocowe aromaty, z nutami palonego drewna. Usta pełne przypraw, nut sherry, owoców – lekko kremowe. Długi i zbalansowany finisz.


Cu Dhub

Cu Dhub - miniatura

"Czarny pies" - bo tak należy tłumaczyć z gaelic nazwę tej wyjątkowej pod wieloma względami whisky - pochodzi ze Speyside (Szkocja), regionu niezwykle bogatego biorąc pod uwagę styl tworzonych tu destylatów. Sam producent określa swoją whisky "The black single malt whisky", co bierze się z wyjątkowo ciemnej barwy trunku.
Destylarnia należy do duńskiej firmy MAC Y A/S zajmującej się dystrybucją ekskluzywnych alkoholi z całego świata od niezależnych producentów. Głównym konsumentem tego trunku także są Skandynawowie.
Starzona przez 5 lat w beczce, przykuwa wzrok mahoniową barwą. To efekt użycia czarnego karmelu, co z całą pewnością wyczuwalne jest przy otwarciu butelki, bo czuć wyraźnie słodkawe nuty karmelu, toffi, pieczonych jabłek, mogą też pojawić się skojarzenia z aromatycznym cynamonem. Kiedy wychylimy kieliszek, po ustach rozlewa się subtelna słodycz przywodząca na myśl lukrecję, wanilię, która miesza się z lekko dymnym akcentem. Finisz jest delikatnie kawowy, pojawia się nuta goryczki znana również miłośnikom gorzkiej czekolady.
Cu Dhub pod wieloma względami jest nietuzinkowa, przez swój charakter bezkompromisowa i z całą pewnością warta uwagi.
Warto zajrzeć na stronę producenta http://www.cudhub.com/en/ i przeczytać legendę o "wiedźmie z Laggan". Wiąże się ona ściśle z nazwą oryginalnej whisky, jaką jest "Czarny pies".